Błogosławieństwo....
Drodzy i Kochani Arkowicze,
W środę 6 lipca przybył do nas zaprzyjaźniony Kapłan, który mocą swojej posługi udzielił Błogosławieństwa nie tylko nam, ale też zakątkom budynku, w którym mamy siedzibę. Mogliśmy więc złożyć w Boże Dłonie to wszystko, co przed nami. Przy okazji tego niezwykłego spotkania nasunęły mi się refleksje, którymi pragnę się podzielić. Uczestnictwo w akcie poświęcenia konfrontuje nas z bardzo konkretnym rytuałem, nad którym zdarza się przejść bezrefleksyjnie, a przecież to taki widzialny znak Niewidzialnej Łaski.
Z drugiej strony pojawiło się we mnie pytanie, czy gdyby do wspomnianego spotkania nie doszło, to czy Pan Bóg odmówił by nam swego słonecznego i miłosnego Spojrzenia? Mam nadzieję, że w tym momencie wszyscy Czytający mocno, głośno i zdecydowanie zaprzeczają. Przecież patrząc wstecz na działania fundacyjne i te niby „przypadkowe” zbiegi okoliczności, widać, jak bardzo warkocz Bożej Łaski spleciony jest z nami, jak wiele dobra wydarzyło się przez inicjatywy, które na początku nie wróżyły powodzenia. Jak wiele ludzi, którzy skrupulatnie po dziś dzień ukrywają anielskie skrzydła pod swetrem, stanęło w naszych progach… Jak bardzo jesteśmy potrzebni, choć wydaje się nieraz, że kolejnego wyjazdu do Tryszczyna (na przykład), już na pewno nie da się zorganizować :) . No więc po co Błogosławieństwo ludzi i miejsca? – ktoś mógłby zapytać…. Po to, abyśmy jeszcze głębiej nauczyli się przyjmować Dobroć od Tego, Który jest Dobrocią i Radością samą. Który nieustannie pragnie nas wspierać i ochraniać. Ponieważ wierzymy głęboko, że te Boże Pocałunki dotknęły także Waszych pięknych serc…