Ustroń, Hotel Magnolia, 23.06 - 03.07.2007
Poradnictwo psychologiczno zawodowe
?Poznaj siebie, wykorzystaj swoje możliwości?
BYLIŚMY NA WYCIECZCE
Beskidzkie atrakcje
25 czerwca ? jako uczestnicy odbywającego się w Ustroniu Poradnictwa psychologiczno-zawodowego Poznaj siebie, wykorzystaj swoje możliwości ? pojechaliśmy do Bielska-Białej. Poznaliśmy tam działalność Bielskiego Stowarzyszenia Artystycznego Teatr Grodzki, które prowadzi Zakład Aktywizacji Zawodowej i Warsztaty Terapii Zajęciowej.
Zanim obejrzeliśmy ZAZ, poznaliśmy prezesa Stowarzyszenia Jana Chmiela i kierowniczkę WTZ Jolantę Sopicką. Dowiedzieliśmy się, że przed remontem budynek był ruiną. Dzięki zaangażowaniu ludzi ze Stowarzyszenia udało się - w ciągu roku, a nie dwóch, jak przewidywano ? rozpocząć działalność. Dużej pomocy udzielił Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.
Widzieliśmy radość na ich twarzach
W zakładzie działa sześć pracowni oraz introligatornia i drukarnia. Zachwyciły nas malowane na szkle witraże, doniczki i wazony oraz ozdobne pudełeczka i torebki własnoręcznie wykonane przez podopiecznych Stowarzyszenia. Potem sprzedaje się je na kiermaszach lub w kwiaciarniach, dzięki czemu można kupić nowe materiały do zajęć.
- Bardzo mi się podoba, że oni sami szyją ubrania, które wcześniej projektują w pracowni krawieckiej ? powiedziała Estera Karolczyk. - Najważniejsze, że wszystko robią sami. To pomaga im przygotować się do życia ? dodała Małgorzata Doroszuk.
Wizyta w ZAZ zrobiła na nas wszystkich dobre wrażenie. - Tu każdy znalazłby coś dla siebie. Mógłby się odnaleźć na jakimś stanowisku. Nigdy dotąd nie zetknęłam się z takim zakładem. Tu zobaczyłam, jak niewidomy składa zabawki i przekonałam się, że mogłabym to robić sama ? powiedziała Bożena Bałazy. Renata Karolczyk zauważyła, ze przerwy na rehabilitację, które maja niepełnosprawni po czterech godzinach pracy, można by organizować w czasie naszego Poradnictwa psychologiczno-zawodowego: - My tu naprawdę intensywnie pracujemy, więc przydałaby się godzinka rehabilitacji ? powiedziała.
To była bardzo ciekawa wizyta. Przyjemnie było popatrzeć na uśmiechnięte twarze ludzi, którzy spełniają się w pracy.
Nie wszędzie jest tak pięknie
Spotkanie z uczestnikami Zakładu Aktywizacji Zawodowej w Bielsku wzbudziło w nas refleksje. Sami wiemy, że nie wszędzie jest tak pięknie. - Niedaleko mojej miejscowości instruktorzy robili wszystko za niepełnosprawnych, a potem w gazecie pisali, że oni tak wiele umieją. To była nieprawda. W tych warsztatach uczestniczyli ludzie od 18. roku życia, a kazano im siedzieć i słuchać bajek. W zakresie przygotowania ich do życia, nie zrobili nic ? wspomina Małgorzata Doroszuk. Z kolei Sylvia Drozdowska przez trzy lata pracowała jako pomoc terapeuty w Kowalowie Pomorskim. - Nie podobało mi się, że z niepełnosprawnymi pracują osoby niekompetentne i pozbawione życzliwości wobec innych. W tej sytuacji byłam rzecznikiem niepełnosprawnych i negocjatorem, ale tam działy się złe rzeczy. Kontrole były zapowiadane, więc wszystko ustawiano. Sama byłam kiedyś świadkiem, jak sprzątaczka powiedziała do niepełnosprawnego: ?Pozmywaj kible, a ja ci dam papierosa?. Sylvia uważa, że ktoś, kto miał głowę na karku, nieźle zarobił na takich warsztatach.
Zdaniem Małgorzaty, walka z nieprawidłowościami w niektórych instytucjach zajmujących się niepełnosprawnymi, jest walką z wiatrakami. - Niektórzy rodzice są zadowoleni, że ich chore dziecko przez pół dnia jest poza domem, dostaje śniadanie i kieszonkowe. Ono powinno się nauczyć gospodarować tymi pieniędzmi, ale tak nie jest. Znam przypadek, że jak uczestnik mówił w domu, że coś jest nie tak, to jeszcze dostawał burę. Myślałam, że się wykończę psychicznie.
Spotkanie z Małyszem
W drodze powrotnej Fundacja Arka ? nasz opiekun ? zorganizowała nam wizytę w Wiśle. - Czeka was niespodzianka ? powiedziała pani Basia.
Na miejscu okazało się, że spotkaliśmy Małysza... tyle że z białej czekolady. Ponieważ prawdopodobnie jakiś fan odgryzł mu prawe ucho, burmistrz miasta kazał ochronić postać mistrza szybą. Potem jeszcze podjechaliśmy pod dom prawdziwych Małyszów i dowiedzieliśmy się, że chcą się stamtąd wyprowadzić.- Wybudowali tu osiedle i ludzie, którzy się tu sprowadzą, naruszą intymność państwa Małyszów ? powiedział nam kierowca.
Kiedy już wracaliśmy do Ustronia, zwrócił nam uwagę na wymierające drzewa. - Wody gruntowe obniżyły się o dwa metry, świerki są płytko ukorzenione, brakuje im wilgoci i nie wytwarzają żywicy. W dodatku zaatakowały je korniki ? uzupełnił. Dobrze by było, żeby znalazły się fundusze na nawadnianie beskidzkich świerków.
W poniedziałek odwiedziliśmy jeszcze Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski Pani Beskidu Śląskiego w Szczyrku. I tak, pełni wrażeń, wróciliśmy do hotelu Magnolia. To była bardzo wartościowa wycieczka.
Reportaż jest wspólnym dziełem uczestników warsztatów dziennikarskich
SYLWETKI
Wyrzeźbić sobie życie
Z Wojciechem Nyziakiem rozmawia Sylvia Drozdowska
* Każdy chłopiec w dzieciństwie chce być strażakiem albo piłkarzem. Jak było z tobą?
- Od dziecka miałem problemy ze zdrowiem i często musiałem jeździć do kliniki w Łodzi. Dojeżdżałem tam taksówką i tak mi się spodobała praca kierowcy, że chciałem zostać taksówkarzem. Niestety, jako 12-latek usiadłem za kierownicą... inwalidzkiego wózka i tak już zostało. Potem znajomy, który miał we wsi pasiekę i w wolnych chwilach rzeźbił, zaproponował mi, żebym też spróbował. Okazało się, że mam talent. Ta pasja trzyma mnie do dziś.
* Skąd czerpałeś tematy do swoich prac?
- Podpatrywałem naturę oraz rzeźbę ludową i sakralną. Część mojej kolekcji tworzą płaskorzeźby, bo łatwiej było mi nad nimi pracować. Nigdy ich nie katalogowałem, ale prawdopodobnie jestem autorem około 500 rzeźb. To dość pokaźny zbiór.
* Masz jakąś ulubioną?
- Jest nią praca, którą zatytułowałem ?Po wodę?. Przedstawia mężczyznę mieszkającego w małym miasteczku i za niewielką opłatą noszącego wodę na siądach (belce z wiadrami). Zawarłem w niej trud ciężkiej pracy, dlatego jest mi taka bliska.
* Wiem, że sam nie unikasz pracy. Zaangażowałeś się nawet w wybory samorządowe. Po co to robisz?
- Mieszkam w 50-tysięcznym miasteczku, w którym niewiele robi się dla niepełnosprawnych. Uznałem, że trzeba pokazać radnym życie od strony wózka inwalidzkiego. Z kilkoma osobami z Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego zorganizowałem w tym celu akcję. Chciałem, żeby urzędnicy usiedli na wózku i spróbowali pokonać krawężniki. Niestety, nikt z nich nie wziął udziału w próbie. Dlatego postanowiłem kandydować na radnego, żeby z tej pozycji zadbać o sprawy niepełnosprawnych. Nie udało mi się. Otrzymałem za to obietnicę, że w urzędzie powstanie winda. Jednak do dziś jej nie ma.
* Dbasz o innych. Jest ktoś, kto dba o ciebie?
- To moja żona. Ma na imię Alicja. Ona nie widzi. Jestem jej oczami, a ona moimi nogami, więc świetnie się uzupełniamy.
* Gdzie poznałeś swój skarb?
- To było w 1995 r. na turnusie rehabilitacyjnym w Ciechocinku. Pojechałem tam z kolegą. Staliśmy na środku korytarza. Zobaczyliśmy, że zbliża się do nas kobieta, ale nie mieliśmy pojęcia, że jest niewidoma. Po chwili poczułem, że ktoś na mnie wpadł. To była Alicja. Cztery lata później zostaliśmy szczęśliwym małżeństwem.
* Jaką masz receptę na szczęście?
- Udany związek to przede wszystkim szczerość i zaufanie. Jak się kogoś kocha, to nie ma miejsca na rutynę. Poza tym, żeby być szczęśliwym, nie wolno krzywdzić innych, trzeba żyć uczciwie, a ludzie odpłacą ci tym samym. Zdaję sobie sprawę, że drobnym cwaniaczkom jest dzisiaj lepiej, ale sam nie mam zamiaru tak postępować. Szanuję w ludziach różnorodność i talenty. Dzięki nim jesteśmy ciekawsi wewnętrznie.
* Twoje tęsknoty?
- To myśl o dziecku. Kiedy dowiedziałem się, że moja niepełnosprawność jest dziedziczna, musieliśmy z żoną pogodzić się z tym. Dlatego chciałbym wyrzeźbić sobie Pinokia. Byłby symbolem wolnego od choroby życia.
* Dziękuję.
NASZ GOŚĆ
Marek Dubiński
Pochodzę z miasteczka uzdrowiskowego, położonego na granicy z Czechami ? z Głuchołaz. Urodziłem się 19 września 1973 r. i od tego czasu jestem niepełnosprawny ? mam dziecięce porażenie mózgowe. To jednak w żadnym stopniu nie przeszkadza mi w realizacji planów i marzeń.
W 1988 ukończyłem ? z czerwonym paskiem ? szkołę podstawową. Potem był ogólniak o profilu matematyczno-fizycznym i pragnienie dostania się na prawo. Niestety, choć zdałem egzaminy, nie zostałem przyjęty. Zamiast więc na prawo, poszedłem na lewo, i skończyłem bibliotekoznawstwo i informację naukową na Uniwersytecie Wrocławskim.
Od 15 lat mieszkam we Wrocławiu. Od 10 ? pracuję w Bibliotece Politechniki Wrocławskiej na stanowisku starszego bibliotekarza w sekcji kontroli i aktualizacji zbiorów. Jestem autorem artykułów naukowych i popularno-naukowych na tematy bibliotekoznawcze. Dwukrotnie byłem wyróżniany nagrodą dyrektora.
Udzielam się społecznie. Pomagam niepełnosprawnym, szczególnie jąkającym się. Od 1999 r. jestem prezesem wrocławskiego oddziału Polskiego Związku Jąkających się, który także organizowałem i zakładałem. Funkcja prezesa jest dla mnie swoistą terapią jąkania. W 2000 r. zostałem Najaktywniejszym działaczem PZJ.
Zajmuję się też opracowywaniem sentencji, przysłów i aforyzmów. Dotąd ukazały się: ?Sentencje łacińskie?, ?Sentencje z Bliskiego i Dalekiego Wschodu?, ?Sentencje orientalne? i ?Sentencje japońskie?.
Od 2006 r. trenuję grę w ping-ponga w klubie WZSN Start Wrocław. W minionym sezonie awansowaliśmy z szóstej do piątej ligi. W Mistrzostwach Polski Osób Niepełnosprawnych w Radomiu zająłem trzecie miejsce w swojej grupie. W przyszłości chciałbym zdobyć mistrzostwo. W swoim życiu kieruję się maksymą: ?Kto nie dąży do rzeczy niemożliwych, nigdy ich nie osiągnie?.
Marzenia do spełnieniaJestem Renia, co się w lepszą zmienia. Swoją pogodą ducha wywołuję śmiech od ucha do ucha. Wierzę w ludzi, kocham przyrodę, każdemu ? kto potrzebuje ? pomogę. Swoją otwartością przyjaciół zdobywam, świat jest ciekawy, więc go zdobywam. Uwielbiam muzykę, mam olbrzymie marzenia i już nie mogę się doczekać ich spełnienia. Renata Roganowska UszczęśliwienieCo możesz dać drugiemu? ŻycieCzłowiek rodzi się, rozwija, dojrzewa i doświadcza. |
Trochę Foto-wspomnień:
UCZESTNICY WARSZTATÓW DZIENNIKARSKICH O SOBIE
Jesteśmy niezwykli
Stanęłam na nogi
Nie czuję się niepełnosprawna, bo żyję i funkcjonuję jak każdy człowiek. Wszystko, co osiągnęłam, zawdzięczam własnemu uporowi. Lekarze ? za wszelką cenę ? chcieli posadzić mnie na wózku inwalidzkim. Nie poddałam się i stanęłam na nogi.
Małgorzata Doroszuk
Wybudowałem dom
Pięć lat temu przeżyłem wypadek. Silna wola, determinacja i wsparcie bliskich pomogły mi w ciężkich chwilach. Dzięki temu jestem aktywny fizycznie i społecznie. Żeby spełnić swoje marzenie, połączyłem rehabilitację z... budową domu.
Łukasz Szlufik
Hoduję kaktusy
Choć jestem elektronikiem, moje hobby to uprawa różnych gatunków kwiatów. Największą kolekcję stanowią kaktusy. Poza nimi szukam roślin, które są użyteczne w gospodarstwie domowym oraz lecznictwie, ziół i kwiatów nadających się do produkcji nalewek i konfitur.
Elżbieta Łupicka
Kocham książki
Urodziłem się w Wielką Niedzielę. Choć jestem mechanikiem sprzętu RTV, kocham zbierać książki oraz informacje o II wojnie światowej. Od dwóch lat mam prawo jazdy. Jestem pogodny.
Błażej Mucha
Dzieci i zwierzęta ? to jest to
Jestem szczęśliwą żoną i matką trzech córek. Chętnie społecznie pomagam innym. Kocham zwierzęta i odpoczynek na łonie natury. Rodzina jest dla mnie bardzo ważna.
Renata Karolczyk
Żyję intensywnie
Nigdy się nie nudzę. Działam w Stowarzyszeniu Inicjatyw Niemożliwych Motyka, piszę projekty, które potem realizuję w grupie KOD, czyli Klubu Otwartych Drzwi. W fundacji Feniks jestem koordynatorką Rehabilitacji przez sztukę i konia. Miesiąc temu powołano mnie do kadry Fundacji Aktywnej Rehabilitacji jako instruktora jazdy na wózku aktywnym. Interesuję się ekologią, etnologią, podróżami. Uwielbiam haft krzyżykowy i jazdę konną ? na ogierze Shabo - w stylu western.
Sylvia Drozdowska
Nie znoszę lenistwa
Choć jestem niepełnosprawna, uważam, że mogę podjąć każdą pracę. Żadnej się nie boję. Nie lubię lenistwa i nigdy nie oglądam się za siebie. Cały czas idę do przodu, nawiązuję kontakty z ludźmi, udzielam się społecznie. W wolnych chwilach chodzę na basen. Wtedy jestem w swoim żywiole.
Anna Kasparewicz
Muszę znaleźć szczęście
Zawsze czegoś się uczyłam. Kiedy zachorowałam, znów musiałam wrócić do nauki, by czuć się pełnowartościową i nie użalać się nad sobą. Jestem pełna optymizmu i nadziei, że znajdę szczęście.
Maria Zawada
Przeszłam na wegetarianizm
20 lat temu zostałam wegetarianką. Od zawsze słucham muzyki rockowej. Ze względu na chorobę, od pięciu lat nie pracuję. To dla mnie zbyt długo. Na szczęście moja córka ? studentka socjologii, która odziedziczyła po rodzicach same dobre cechy ? działa w wolontariacie jako animatorka kultury.
Anna-Maria Malinowska
Konie to moja pasja
Lubię pomagać innym, ale sam też potrzebuję pomocy. Chętnie po pracy słucham muzyki. Interesują mnie konie, bo są bardzo tajemnicze.
Paweł Syminowicz
Urodzony optymista
Jestem urodzonym optymistą. Jak Forest Gump możliwe rzeczy robię w jeden dzień, a niemożliwe ? w dwa. W ten sposób realizuję marzenia innych i swoje. Na co dzień działam w fundacji Feniks, Stowarzyszeniu Inicjatyw Niemożliwych Motyka i pracuję. Moje hobby to wędkarstwo, turystyka i oczywiście, wędzenie ryb.
Jacek Biskupski
Spełnię swoje marzenia
Mam 53 lata, przepracowałam 20, a od 14 jestem bez pracy. Mam nadzieję, że warsztaty pomogą mi ją znaleźć. Lubię pracować w grupie, jeździć na wycieczki rowerowe i chcę spełniać swoje marzenia. Na pewno uda mi się to, kiedy podejmę pracę.
Arleta Piechocka
Aktywny sportowiec
Choć w 16. roku życia straciłem w wypadku nogę, czynnie uprawiam sport, pływam i gram w siatkówkę. Staram się być niezależny, sam potrafię zarabiać, choćby w dorywczych pracach. Prowadzę aktywny tryb życia.
Tomek Wawrzoła
Uwielbiam swoją pracę
Walczę o swoje prawa. Moją pasją jest medycyna. Współtworzę terapię zajęciową dla dzieci chorych intelektualnie. Prowadzę wykłady o pierwszej pomocy, uwielbiam swoją pracę. Kocham ludzi. Jestem ambitna, studiuję, pracuję w hospicjum. Interesuję się architekturą, uprawiam łucznictwo. Dzięki temu moje ciało odpoczywa, a ja staję się silniejsza psychicznie.
Monika Bieleń
Prowadzę aktywny tryb życia
Lubię przebywać z ludźmi. Zajmuję się pracą społeczną w Polskim Związku Niewidomych. Choć sama jestem niedowidząca, prowadzę aktywny tryb życia i dzięki temu czuję się pełnowartościowa. W wolnym czasie czytam książki, interesuję się turystyką górską i tańcem. Niepełnosprawność pozwala mi inaczej spojrzeć na problemy i zrozumieć osoby niepełnosprawne.
Bożena Bałazy
Nie lubię biadolenia
Jestem samotnikiem. Reaguję agresywnie, jeśli ktoś jest innego zdania niż ja. Popieram takich, którzy dyskutują o konkretach. Nie lubię biadolenia i kłamstwa. Cenię szczerość.
Jerzy Sroka
Nie poddaję się
Mimo inwalidztwa i wielu chorób jestem samodzielny i niezależny. Mieszkam samotnie i ? w trudnych chwilach ? staram się nie załamywać. Potrafię realizować swoje życiowe plany.
Bogusław Turczyński
Szanuję ludzi
Nie lubię stwarzać problemów sobie i innym. Cenię szczerość i uczciwość. Potrafię dzielić się problemami ze wszystkimi, zwłaszcza ze starszymi, ponieważ mam do nich bardzo duży szacunek.
Bogumiła Marchewka
Gram i myślę
Jestem cierpliwa i małomówna, bardzo skromna. Znam życie, lubię słuchać i dużo myśleć. Tak naprawdę, to nie znam siebie, ale bardzo lubię sport. Świetnie gram w tenisa stołowego.
Alicja Najcel
Tu jest mój dom
W poszukiwaniu pracy kilkakrotnie opuszczałem ?nasz dom?, by wrócić tu z przekonaniem, że nie ma rzeczy ważniejszych. Lubię go i wszystko, co z nim związane: zimowe rozleniwienie, wiosenne porządki i zasiewy w ogrodzie, lato pachnące owocami, jesień z przebarwieniami liści, półkami pełnymi zapraw, które robi moja żona. I wszystkie święta z trudem ich przygotowań, zakupami i prezentami, radosnym śmiechem ?naszej córki? kiedy nas odwiedza.
Andrzej Repulak